4 maj 2014 - Drzewiczka - Drzewica - Odrzywół - 24 km.
W dniu 3 maja Ted-zik zaproponował całkiem spontanicznie na dzień następny, czyli 4 maja, powtórny spływ rzeką Drzewiczką.
W dniu 3 maja Ted-zik zaproponował całkiem spontanicznie na dzień następny, czyli 4 maja, powtórny spływ rzeką Drzewiczką.
Przeczytawszy powyższe, podchwyciłem temat i obtelefonowałem kolegów z Mazowieckiego Oddziału Forum Wodnego z propozycją spływu. Prócz mnie i Tedzia gotowość zgłosili: 2 Techy, Wanna i Jurek - kolega ElTecha (teraz także forumowicz) więc
rozpocząłem załatwianie kajaków w wypożyczalni. Do dyspozycji były 3
Camdeny 120 i 2 Lettmanny - jeden mniej stabilny od drugiego.
Nazajutrz spotkaliśmy się przy wypożyczalni jak było to uzgodnione, o godz. zero - dziewięćset(09:00).
Fot. ElTech
Jako że Młody_Eltech jest młody.... w drodze ,,uczciwego" losowania wygrał Lettmanna. Do Jurka również uśmiechnął się los. Czynił starania o przyjęcie do MO FW, więc również ,,uczciwie" wylosował Lettmanna z tym że jak nam się wydawało jeszcze mniej stabilnego od Wojtkowego.
Jednak po próbie na Jeziorze Drzewickim wymieniliśmy Jurka ,,wygraną" na 2 osobowego Prijona czy jak tam się to nazywało. Był bardziej stabilny, ale mniej sterowny. ElTech, Wanna i Ja płynęliśmy w Camdenach, a Tedzio nie zdradził swojego dzielnego dmuchawca.
Tym razem spłynęliśmy od wypożyczalni przez Jezioro Drzewnickie do tamy
Fot. ElTech
i przenieśliśmy kajaki na tor kajakowy.
Fot. Schwimmwannen
Zabawiliśmy
na nim około 40 min. gromadząc materiał foto - video, jak również
uczestnicy zapoznawali się ze swoimi sprzętami pływającymi.
Przed
spływem udzieliłem instruktażu o zachowaniu odległości podczas
pokonywania przeszkód, ale nikt mnie nie słuchał, co w niedługim czasie zemściło się i to niesłusznie na mnie.
Otóż Wojtek słabiej panował nad kajakiem, ale nie ma co się dziwić wszak to urodzony kanunista. Po ojcu za pewne. Tak
więc zostałem zepchnięty przez kajak Wojciecha do przeszkody i
postawiło mnie bokiem do nurtu. Trzymałem się dzielnie i udało mi się
wyrwać, ale 2 razy złapałem przechył i nabrałem sporo wody. Zmuszony
byłem dobić do brzegu i wylać ją z kajaka. Wojtek został ze mną i mi w
tym pomógł, wobec czego szczerze mu wybaczam, że mi zmoczył tyłek. W domu dopatrzyłem się solidnego sińca, którego zarobiłem od gałęzi.
Dzielnie
pokonując zwałki i bystrza zgodnie stwierdziliśmy że trzeba coś
przekąsić.
Fot. ElTech
Wybraliśmy dogodne miejsce i ogłosiliśmy Lunch Time. Przykładem
Ropucha, ElTech obdzielił nas jajem na twardo. Kanapeczki, piciu -
piciu, siusiu i na wodę. Na chłopców czekały bowiem atrakcje w
postaci progu z pali Larsena i progu z bystrzem za zalewem Drzewickim. W
pierwszy próg trzeba się wyrobić z zakrętu i trafić między wystające pale, co wszystkim się udało znakomicie.
Natomiast
na drugim progu było bardzo wesoło. Po pierwszym jego pokonaniu
chłopakom tak się spodobało, że osiedliśmy tam na dłużej, bo postanowili spłynąć go kilkukrotnie.
Fot. Schwimmwannen
Fot. Schwimmwannen
Namówili do tego również Wojtka który drugim razem się oszukał i ku naszej uciesze wykabinował.
Fot. Schwimmwannen
Wcześniej Jurek swoim TIREM o mały figiel nie pokazał numeru butów, lecz wyratował się podpierając się rękoma o kamienie. Za ten manewr zasłużył na tytuł członka MO FW.
Fot. Schwimmwannen
Dalej
bawiliśmy się na zwałkach i kręciliśmy omijając gałęzie, których jakby
przybyło przez 2 dni. Następnie przenoska przy dużym progu z odwojem, który Wanienka miał chęć pokonać, ale rozsądek zwyciężył i spływ kontynuowaliśmy w pełnym składzie.
Fot. ElTech
Przed
nami ostatnia zwałka, którą zapamiętałem, gdyż na poprzednim spływie
mocno się na niej napociłem w deszczu. Tym razem pokonałem ją wzorowo napływając na przeszkodę jak należy.
Wojtek
niestety wpakował się w gałęzie i dłuuuuższą chwilę zajęło mu pokonanie
przeszkody. Mam wrażenie że ,,niestety" tylko dla niego, bo reszta
ustawiła się na dogodnych do obserwacji pozycjach i liczyła na kolejną
kabinę wśród okrzyków Lecha - ,,co go nie zabije to go wzmocni" .
Podłość
ludzka nie zna granic! Młody Tech sam pokonał zwałkę, ale nabrał trochę
wody, więc wyszedł na ląd w celu opróżnienia z niej kajaka.
Teraz
już spokojnie spłynęliśmy kilkadziesiąt metrów i jesteśmy na mecie -
czyli okolice mostu w Odrzywole. I tu miła niespodzianka. Podczas wychodzenia z kajaka Lechu grzmotnął do wody co mu się słusznie należało, bo łaził po kajaku niczym po kanu .
Fot. Ted
Dalej
klasyka. Przebieranie, pakowanie, transport do wypożyczalni gdzie
zostały auta i przejazd do Portu Ulaski na kiełbaskę z ognia.
Fot. ElTech
Skład:
Ted
Schwimmwannen
ElTech
Mlody_ElTech
Jurek
Czołg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz