Na sobotę i niedzielę w dn. 14/15 czerwca zaplanowany został przez Ropucha spływ na trasie Warka - Warszawa. Niestety nie mogłem wziąć udziału w całości przedsięwzięcia, ale udało mi się spędzić sobotni czas na wodzie z przyjaciółmi z ForumWodnego.pl na trasie Warka - G. Kalwaria. Na tymże odcinku dotrzymał mi towarzystwa kolega Prus z tym że swój spływ zaczął przed Warką w miejscowości Michałów.
Spotkaliśmy się na Wareckiej Stanicy gdzie z resztą ekipy rozpoczęliśmy spływ.
Fot. Czołg
W samą porę dopłynął do nas Prus z Michałowa i ruszyliśmy na wodę.
Na Pilicy płynęliśmy powoli i leniwie rozkoszując się widokami, a także rozmawiając w doskonałych humorach.
Fot. Maga
Fot. Prus
Fot. Maga
Fot. Maga
Złapał nas niewielki przelotny deszczyk, który nie był groźny. Po wpłynięciu na Wisłę postanowiliśmy zrobić przerwę kawowo / śniadaniowo / obiadową :) Przy tej okazji sprawdziłem swój nowy nabytek. Gazową kuchenkę turystyczną. Kawa na wiślanej plaży w doskonałym towarzystwie smakowała znakomicie!
Fot. Czołg
Zbierając się w dalszą drogę dostrzegliśmy groźnie wyglądające chmury które nie wróżyły nic dobrego...
Fot. Prus
Fot. Czołg
Ropuch udzielił nam instrukcji abyśmy płynęli w zwartej grupie co nie było łatwe, ponieważ zaczął wiać silny wiatr, lunął porządny deszcz, a Wisła mocno się rozhuśtała. Odczułem lekki stres za pewne po marcowej kabinie, ale trzymałem kierunek napływając odpowiednio na falę. Moja Carolina bardzo dobrze zachowała się na takiej wodzie mimo, że czasem dziób zalewały fale. Czułem się w kajaku stabilnie i bezpiecznie, ale nie mogłem sobie pozwolić na żadne lekceważące ruchy. Ropuch uznał, że warunki robią się dla nas zbyt niebezpieczne i wskazał kierunek lądu. Dopłynęliśmy w komplecie, bez kabin i czając się pod brzegiem przeczekaliśmy złe warunki atmosferyczne.
Fot. Maga
Pogoda się nieco poprawiła wobec czego ruszyliśmy dalej nie oddalając się zbytnio od brzegu. Jeszcze raz chowaliśmy się pod ląd przed silnym wiatrem i falami, a później pogoda się poprawiła do czasu dopłynięcia w okolice G. Kalwarii. Mniej więcej kilometr przed miejscem zakończenia spływu przeze mnie i Prusa niebo postanowiło nas porządnie zlać. Po wyjściu na brzeg deszcz ustał i spokojnie zapakowaliśmy kajaki na auto. Po pożegnaniu z ekipą która płynęła dalej - do Warszawy ruszyliśmy do Michałowa do samochodu Prusa......Żal było się rozstawać.....
Skład:
Prus
Żabcia
Ropuch
Maga
Amico
Batyak
Batyakowa
Czołg
Specjalne podziękowania dla mojej mamy za opiekę nad córką i dla taty za pomoc w logistyce! Bez ich pomocy siedział bym w betonie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz