Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 13 listopada 2014

11.11.2014 Spływ Niepodległości - Wisła - Karczew - Warszawa - 29km.



Pomysł na Spływ Niepodległości rzucił ElTech. Zgłosiło się sporo chętnych. Wybraliśmy odcinek z Karczewa do Warszawy.



















W dn. 11.11.2014 po logistycznej zabawie,

















spotkaliśmy się na przeprawie promowej w Karczewie. Krótki test BIC-a Mariusza z Long Tailem



















i schodzimy na wodę.



















ElTech, Młody_ElTech i ja ruszamy najpierw 1 km. w górę rzeki, aby nadrobić mój brakujący dystans do 1000km. w kajaku na wodzie.Wielkie dzięki chłopaki za towarzystwo!

Pstrągując spotykamy Turabata,














płynącego od Warki. Po przepłynięciu 1 km. pod prąd zawracamy i gonimy nasze towarzystwo. Dajemy ostro z wiosła bo nieźle nam odskoczyli.














Kiedy doganiamy nasz spływ, robimy krótką przerwę na przebranie się, ponieważ wyszło słonko i było nam za gorąco.

Spływamy sobie spokojnie, na luzie, rozmawiając.



























Po jakimś czasie robimy przerwę śniadaniową na plaży na wysokości Miedzeszyna.





























Tu dołącza do nas Qbowy.














Nie mogę się doczekać Warszawy!!! Nie płynąłem jeszcze przez nią Wisełką. Mijając most Siekierkowski

















dowiadujemy się, że Wisła na odcinku Warszawskim będzie zamknięta dla żeglugi od godz. 14-tej, ze względu na przemarsz mostem Poniatowskiego. Pojawił się pomysł zakończenia spływu w WKW, ale dochodzimy do wniosku, że spokojnie zdążymy dopłynąć do celu. Od mostu Poniatowskiego zostaję z tyłu robiąc zdjęcia i oglądając W-wę z perspektywy Wisły.





































































Zwyczajnie rozglądam się na lewo i prawo jakbym w Warszawie był pierwszy raz.

Od Policji Wodnej dostaję bonus w postaci fali.


















Panie Policjancie, jeśli Pana celem było, żebym się najadł strachu, to skutek był odwrotny. Dziękuję za rozrywkę na 1000-cznym km. w kajaku :) W Kazimierzu Dolnym z ElTechami......tam to były fale...... .

Zbliżam się do plaży między mostem Śląsko - Dąbrowskim, a mostem Gdańskim gdzie jest przewidziane ognisko.














Pierwsze 1000 km. przepłynięte!








































Przy ognisku uczciliśmy mój 1000-czny km. w kajaku szampanem :) Dziękuję za miłe słowa i życzenia kolejnego 1000-ca km. :)

































































Wszystkim dziękuję za spływ. Miło było poznać nowe koleżanki i kolegów.



Ten spływ był dla mnie bardzo ważny, szczególnie, że brali w nim udział ludzie bardzo bliscy, jeśli chodzi o towarzystwo wodniackie z którym pływam. Niestety zabrakło na nim Tedzia, który również pływa ze mną od pierwszych dni w kajaku i nieraz bardzo mi pomógł i wspierał na wodzie - słowem, czynem i duchem. Dzięki Tedzik!



Fot. ElTech, Sikor, Qbowy, Czołg

środa, 12 listopada 2014

9.11.2014 Wilga - Rębków - Wilga - 14km.



W dn. 9 listopada zgadaliśmy się z Tedziem






















żeby popływać wykorzystując po wodniacku długi weekend. Wybór padł na niedawno eksplorowaną przez Tedzia i ElTechów rzekę Wilgę.

















Dołączył do nas Ryba

















wraz z żoną Anią





















i córką Olą.


















Rzeka to raj dla kajaków górskich. My z Tedziem się nieco pomęczyliśmy. Nasze pływadła są za długie na tego typu rzeczki, ale kto nie da rady jak my?


Początkowy odcinek bardzo spokojny i uroczy. Za chwilę pokazało się kilka zwalonych drzew, ale pokonujemy je bez problemu. Nie można się bardzo dekoncentrować ze względu na niezbyt wysoki stan wody. Co jakiś czas ocieram dnem, a to o wystający głaz, a to o pień drzewa.


Spływamy przez progi i niewielkie przy tym stanie wody bystrza.



















Humory dopisują. Ekipa jest wspaniała.

















Po niedługim czasie dopływamy do dość wysokiej skarpy
















i Ania ze Sławkiem żartują, że zjadą z niej w kajakach do wody. Zaczęło się żartami skończyło tym, że wciągnęli kajaki na skarpę i oboje z niej zjechali.






























Stało się jeszcze coś, czego bym się nie spodziewał. Mianowicie Tedzio stwierdził, że On też zjedzie i to na swoim pneumatyku. Oczy wyszły mi na wierzch, spytałem czy jest pewien decyzji....? Tedzio powędrował na górę,


















a ja oczyma wyobraźni widziałem rozerwane burty jego kajaka, wszak na skarpie nie był tylko sam piasek. Nic takiego strasznego się jednak nie stało i Ted po raz kolejny udowodnił do czego jest zdolny jego kajak.


Na dalszym odcinku pokazało się dość dużo zwalonych drzew. Skaczemy nad, przepływamy pod, a niektóre obnosimy.
































Na szczęście przenoski nie są uciążliwe, bo stan wody pozwala na wyjście z kajaka praktycznie w dowolnym miejscu. W głowie utkwiła mi szczególnie jedna przeszkoda w postaci brzozy zwalonej przez całą szerokość rzeki. Nie chciało mi się wychodzić żeby ją obnieść więc z ogromną pomocą Sławka pokonałem ją z kajaka, ale łatwo nie było.





















Kajak nie mieścił się między gałęziami, a gdy już wykombinowaliśmy ustawienie kajaka, musiałem wejść do niego cały i w ten sposób przepłynąłem pod drzewem. Całe szczęście, że nurt rzeki nie był silny i mogliśmy swobodnie kombinować przy zwałkach.













































Kiedy pokonaliśmy zwałki do końca trasy pozostał nam wyregulowany odcinek spokojnej wody do szybkiego płynięcia na którym wreszcie odetchnąłem od zwalonych drzew.


















Tedzio obiecywał, że na tych 14 km. da się zmęczyć i tak było. Nasz odcinek pokonaliśmy w 6 godz.. Po powrocie do domu usnąłem jak zmęczone dziecko w dwie i pół minuty.


















Tedzik dotrzymał słowa!

Wielkie dzięki za spływ. Aniu, Olu, Sławku - miło było Was poznać. Tedzik - dzięki za fantastyczny jak zwykle pomysł na spływ!



Fot. Ryba, Czołg.