Łączna liczba wyświetleń

środa, 2 listopada 2016

VII Zlot Kajakarzy - Krościenko n. Dunajcem. 28/30.10.2016

Podróż do Krościenka n. Dunajcem była troszkę uciążliwa, ze względu na rozpoczęcie długiego weekendu. Korki i korki, ale bardzo dobre towarzystwo łagodziło niedogodności podróży.

Pierwszego dnia w/g programu, powitanie uczestników, ognisko - krótko mówiąc integracja.


Drugiego dnia po śniadanku zbiórka i wyjazd do Sromowców Wyżnych skąd rozpoczynamy spływ.



 Mina niespecjalna. Rzeka górska, doświadczenie na takiej wodzie zerowe.
 Kabinuję, to kabinuję. Taki los kajakarza. Jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz.
 Płynę w miarę ostrożnie. Obserwuję, jak płyną inni, jak wiosłują, którędy bezpiecznie spłynąć.



 Trzymam się w miarę blisko gdyby coś.
 Na zdjęcia zbytnio czasu nie ma.
 Po kilku km. poczułem się dość pewnie ...

 i zacząłem nawet wpływać na większe falki.


 Dunajec szybko mnie studzi.
 Mam kabinkę.
 Wszystko w porządku. Wiosła nie puściłem, kajak przejął Ryba, wypiąłem się bez problemu.
 Dopłynąłem do brzegu i tam miałem trochę problemu z poruszaniem się po śliskich kamieniach, ale wiosło pomogło i dotarłem do maleńkiej zatoczki w której Ryba zostawił mi kajak. Wylałem wodę, pamiątkowe zdjęcie i płyniemy dalej.
Widoczki na tym odcinku piękne. Przełom jest fantastyczny. 
 Kilka razy płynąłem tędy tratwą, jednak z perspektywy kajaka przeżycia są nie do opisania. Pewnie na moje odczucia, ma wpływ mój debiut kajakowy na Dunajcu.




 Powoli zbliżamy się do Krościenka gdzie kończymy pływanie na dziś.

 Zdjęcie grupowe.
I niestety drugiego dnia okazuje się, że nie dam rady płynąć. Podły ból kręgosłupa. Łamię się. Przez głowę wiele myśli...może dam radę, lepiej nie ryzykuj. Z bólem serca i kręgosłupa patrzę jak Artur z Sikorem wkładają ciuchy kajakowe i szykują się do spływu. Podejmuję męską decyzję. Nie płynę! Mam jeszcze w pamięci ból z przed operacji kręgosłupa i nie chcę powtórki z rozrywki. Trudno. Będzie motywacja by tu wrócić. Postanawiam dojechać na tor kajakowy w Wietrznicach, gdzie ekipa kończy spływ i tam porobić im trochę zdjęć.















Wisłą z Aleksandrem Dobą 22.10.2016 - G. Kalwaria - Warszawa - 29km.

Pogoda nie rozpieszczała na ten szczególny dzień, jednak każdy, komu zależało poznać tego fantastycznego człowieka, stawił się w wyznaczonym miejscu o wyznaczonej porze, tak jak było umówione. Ja wyjechałem z domu w strugach deszczu. Gdy stawiłem się w WKW była już część ekipy.

 Ostatnie przygotowania i za chwilę ruszamy do Góry kalwarii.
Maga nie szczędząc trudu przybyła dzień wcześniej z Lublina.
Wybór dotyczący kajaka mógł być tylko jeden. Tylko C14 z mojej floty jest odpowiednim kajakiem na dużą rzekę.
 Nie raz już płynąłem tym odcinkiem, ale Wisła zawsze wzbudza we mnie duże emocje.
Szczególnie gdy pada i wieje silny wiatr, chociaż dziś akurat na nasze szczęście wiatru nie było wcale.
Czekamy na mistrza i wreszcie jest!
 ALEKSANDER DOBA we własnej osobie.
Forum wodniacy.net wsparło projekt polak potrafi i pomogło finansowo Olkowi w organizacji spływu, za co nagrodą była wizyta Olka na naszych wodach.
 Obecni z Grupy Kajakowej Menaża 07 nie mogli się obejść przed wypędzeniem innych z przed obiektywu :) Tylko my i Olek.
Po sesjach zdjęciowych, autografach i pogawędkach ruszamy z portu w Górze Kalwarii.. Najpierw pstrągiem w stronę mostu samochodowego z powodu piaskarki, później zawrotka i płyniemy do WKW.


 Jak zwykle wspominamy po drodze spływy, które są za nami i planujemy przyszłe.




 Pogodę mam w porządku. W sam raz na pływanie. Nie za zimno, nie za ciepło i bez deszczu. Niebo się nad nami ulitowało.
 Dla mnie co najważniejsze nie wieje wiatr.


 Kilka km. przed metą robimy sobie postój z Rybą i Sharanem na łasze Wiślanej. Przez ten czas grupa nam odpływa, a my nie spiesząc się płyniemy za nimi. Nie będzie tłoku przy pomoście, a i ognisko może zapłonie? Ot takie pomysły z kajaka. Humory mamy bardzo dobre :)
Dopływamy do portu.



 Pakujemy sprzęt i czas się przysiąść do ogniska.
Dajemy Olkowi chwilę na posiłek, a czekaj go jeszcze złożenie masy autografów.

 Odbieram książkę z dedykacją

 i pamiątkę spłynięcia Grupy Kajakowej Menaża 07 z Olkiem.
 Olek dostaje od nas również drobne pamiątki. Pisemną i czapeczkę z logiem Menaża.
 Podpisy, rozmowy i podpisy.
 Tu Olek demonstruje mi jak kiedyś miał okazję prowadzić czołg :)
Spotkanie dla nas mogło by się nie kończyć, jednak przed Aleksandrem jeszcze długa podróż do domu. Dziękujemy Olku za spływ i spotkanie! Do zobaczenia!