Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 30 czerwca 2014

28 czerwiec 2014 - Pilica - Budy Michałowskie - Warka - 17

W dniu 28 czerwca postanowiłem zrobić małą atrakcję gościom z Krakowa którzy nas odwiedzili i wybraliśmy się na krótki piliczny spływ. W związku z tym, że większość uczestników nigdy nie siedziała w kajaku Pilica wydała się rzeką w sam raz na pierwszy spływ. Do tego mieliśmy dwoje dzieci. Moja córka i Piotruś - syn Kasi i Sebastiana również chcieli popływać. Zdecydowaliśmy się na około 17 km. odcinek z Bud Michałowskich do Warki. Płynęliśmy na 3 kajaki Rotomod Brio wypożyczone z wypożyczalni.














Kiedy zaczynaliśmy spływ pogoda była dobra. Nie za gorąco i nie za zimno, jednak za nami niebo zrobiło się ciemno niebieskie. Po odpłynięciu około 200 metrów czuję że jest mi za luźno.......Kurna!-  krzyczę. Gdzie ja mam kamizelkę? No tak........Zajęty pakowaniem gratów i uspokajaniem dość mocno zestresowanej córki zapomniałem zabrać kamizelki z brzegu. Tak więc zawrotka i do brzegu. Martwiłem się czy jeszcze tam będzie bo kilka osób biwakowało w okolicy naszego startu. Żeby było szybciej dobiliśmy do brzegu i pobiegłem lądem żeby było szybciej. Była na miejscu, więc powrót do kajaka i płyniemy. Trzeba było szukać nurtu bo coraz łatwiej na Pilicy utknąć na łasze. Po przepłynięciu około 4 - 5 km. dogoniła nas chmura i zaczął padać deszcz.














Nie jakiś przeraźliwie mocny, ale jednak dzieci były na pokładzie i trzeba było je przynajmniej przebrać do płynięcia w deszczu. Proponuję jednak, żebyśmy wszyscy się zatrzymali i przeczekali opad. Propozycja została zaakceptowana więc Sebastian z Patrykiem rozpalili ognisko, ja zrobiłem żonie kawę, a dzieci przekąsiły po kanapce.

 
























Niebo od zachodu zaczęło się przecierać wobec czego była szansa na to że spływ ukończymy bez deszczu.
Wszyscy radzili sobie dobrze w kajakach i humory dopisywały.


 
Jednak moja córka ma chyba awersję do wody, bo długi czas nie akceptowała swojej obecności w kajaku. Po krótkiej słownej ,,lekcji" powoli zaczęła się przekonywać do podróży w pływadle. Pod koniec spływu nawet poprosiła mnie o wiosło i kawałek powiosłowała. Jednak po zadaniu pytania kiedy płyniemy następny raz odpowiedziała, że.............. za 150 lat...... Tak! To rozwiało moje wątpliwości dotyczące tego, czy uda mi się jeszcze kiedyś wybrać na spływ z córką.......

Po drodze złapała nas jeszcze delikatna, chwilowa mrzaweczka więc nie opłacało się nawet wysiadać z kajaka. Co innego kiedy pęcherze dały o sobie znać. Biegusiem do lądu :)













Spływ minął w wesołej, przyjaznej i chwilami mokrej atmosferze :)

Uczestnikom dziękuję i gratuluję odwagi. Oczywiście zapraszam ponownie :)

Uczestnicy spływu:
Kasia, Sebastian i Piotruś - goście z Krakowa
Marta i Patryk
Ania, Kasia i Jacek (Czołg)