Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 19 marca 2017

18/19.03.2017 - Pilica - Białobrzegi - Mniszew - 45 km.

Cały tydzień śledziłem prognozy pogody na weekend. Dla kajakarza były podłe. W piątek wieczorem zdzwoniłem się z Sikorem. Zgadaliśmy się na powtórkę mojego spływu z zeszłego tygodnia. A co, pobushcraftujemy sobie w lasku. Sikor to dobry kompan. Sporo się od niego uczę rzeczy przydatnych przy biwakowaniu. Obaj jedziemy bez namiotów. Zabieramy tarpy. Przeczuwam kłopot ze znalezieniem równego miejsca do spania, ale...jakoś to będzie. Najlepszy byłby hamak, ale ja ze swoimi dolegliwościami kręgosłupowymi nie dałbym rady w nim spać. Sporo nowości przynosi mi 2017 rok. W zeszłym tygodniu pierwsza samotna nocka, teraz pierwszy raz spanie pod tarpem. No to ciach, jedziemy. Logistykę pomaga ogarnąć Patryk (dziękówa). Dojeżdżamy pod Białobrzegi i wciąż rozważamy czy nie wyciągnąć trochę spływu. Może zaczniemy w Górach, może w Przybyszewie???  Jednak zgodnie z podłą prognozą pogody zaczyna padać deszcz i podejmuję decyzję, że zaczniemy w Białobrzegach. Może zejść nam trochę czasu na rozpaleniu ogniska i podsuszeniu opału. Wolę mieć komfort czasowy niż robić to przy latarkach.

Jesteśmy nad wodą.


Pakowanie szpeju. Sikorowi troszkę schodzi czasowo, ale jestem wyrozumiały bo to jego pierwszy spływ w tym roku.
Sesja zdjęciowa Sikora i płyniemy.



Deszczyk nam nie przeszkadza. Dobrze, że nie wieje wiatr. Na rzece cisza i spokój.



Bez kłopotów dopływamy do  miejsca noclegu. Przebieramy się z ciuchów kajakowych i rozwieszamy je pod szałasem, bez nadziei że wyschną. Cały czas pada i jest wilgotno.
Zaczynamy od rozpalenia ogniska. Okazuje się, że drzewo jest mokre powierzchownie i nie mamy z tym problemu.


Do rozpalenia ognia używamy podpałki mojej roboty. Jest wykonana z wacika kosmetycznego nasączonego woskiem, złożonego na pół i oklejonego w tap tejpa. Ten zabieg sprawia, że rozpałka jest wodoodporna. Sprawdza się. Polecam. A wygląda tak:


Pora na rozłożenie tarpa. Decyduję się rozłożyć go w formie namiotu z zamknięciem z przodu. Wygląda to tak:



Jesteśmy zmuszeni do powieszenia plandek. Cały czas pada, a przydało by się wreszcie coś zjeść i trochę posiedzieć przy ognisku.


Lokum Sikora. Również tarp. Sikor uszył go własnoręcznie. Fajna robota, a satysfakcja pewnie jeszcze większa.

Zachmurzone niebo nie daje nadziei na noc bez deszczu.


Już zbieraliśmy się do posiadówy przy ognisku, ale deszcz zaczął wręcz lać. Przeważnie jako stół wykorzystujemy z Sikorem Carolinę, ale teraz musiałem ją odwrócić "do góry kołami". Zmykamy pod plandeki. Nic nie wyszło z bliskości ogniska.


Sikor zabezpiecza wejście do sypialni bo deszcz zacina i zalewa mu posłanie. Zerkam do siebie i ... to samo. Nie zamknąłem wejścia ... Jednak nie ma tragedii. Odwróciłem tylko karimatę i to wszystko.


No cóż. Kolację zjemy tu.


Lokujemy Carolcię pod tarpem, ale na niewiele to się zdaje. Do deszczu dołączył potężny wiatr i deszcz ostro zacina. Opuszczamy nieco plandekę i jest ... jako tako. Przede wszystkim zimno, ale jakoś tą kolację zjadamy. Wszystko nam jednak stygnie w mgnieniu oka.


Długo nie posiedzieliśmy. Około godz. 23:00 rozchodzimy się spać. O ile to można nazwać spaniem... .Wiatr hula jak wściekły, deszcz leje. Opatulam się w śpiworze, robi się ciepło i zasypiam. Raczej nie na długo ... budzi mnie wilgoć, którą czuję na twarzy. Okazuje się, że to konstrukcja legła i mokry tarp leży na mnie. Nie wkopałem kołka w ziemię, a potężny wiatr robił z tarpem co chciał. No trudno, przemęczę się. Stawiam podpórkę na nowo i zasypiam. Jest mi ciepło. Gdyby nie ten wiatr, było by całkiem przyjemnie. Budzi mnie stuknięcie. To kołek podpierający tarpa uderza w ziemię. Otwieram oczy i znów tarp ląduje na mojej twarzy. No masz ... ile razy jeszcze? Na szczęście to był ostatni raz, bo budziłem się kilkakrotnie i za każdym razem sprawdzałem jak się trzyma podpórka i w razie potrzeby ją poprawiałem. Plandeki generowały taki hałas, że co mocniejszy podmuch wiatru miałem otwarte oczy. Ooooo, pierwszy i ostatni raz postawiłem podpórkę luzem. No cóż, człowiek się uczy na błędach.  Tak czy siak, nie powiem że się wyspałem. Tyle dobrego, że nie zmarzłem.
W środku luzik. Spokojnie wyśpią się dwie osoby.


Rano jest pewien plus. Nie pada. Niebo zachmurzone mocno, ale nie pada.
Rozpalamy małe ognisko do przygotowania śniadania.



Obie plandeki ucierpiały. Powyrywane metalowe oczka i niewielkie, poprzecierane dziury to efekty nocnej wichury. Dadzą się zreanimować, ale czas myśleć o nowych bo koledzy z niesmakiem patrzą na ten kolor :)


Gotujemy wodę na kawkę.


Po śniadaniu zbieramy się na wodę. Ruszamy dość późno. Około godz. 11, a nawet chwilę po. Ze względu na późną porę rozważamy zakończenie spływu w Warce, ale zobaczymy jak się będzie płynęło i o której godzinie tam dotrzemy. W Warce jesteśmy o godz. 12:30. To pozwala na płynięcie do Mniszewa. Na 15:00 powinniśmy być na miejscu. Deszcz nie pada i nawet wiatr nie jest mocno uciążliwy. Poważnie wieje tylko w kilku szerszych, odsłoniętych miejscach. Żartuję do Sikora, że nie podoba mi się dzisiejsze płynięcie. Zerka na mnie pytająco, więc odpowiadam, że co to za spływ, jak deszcz nie pada :)


Stajemy na chwilę przy Wareckich Winiarach.



Zdjęcie, herbata i ruszamy.


Sikor cieszy się z pierwszego w 2017 roku spływu? Chyba tak :)


I kończymy. Kajaki na brzegu i czekamy na transport. Tym razem logistykę ogarnia nam moja żona Ania. Dziękujemy :)


Dzięki Sikor za spływ i za biwak w tych niełatwych warunkach. Mam nadzieję, że teraz już częściej będziemy się widywać na wspólnych posiadówach.

Przypadkowe zdjęcia, ale postanowiłem je tu zamieścić bo coś w sobie mają :)



4 komentarze:

  1. Aż nie wiem czy zazdrościć czy nie... :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zobacz sobie kajak wędkarski. Jeśli łowicie ryby to mysle, ze taki kajak wędkarski może wam się naprawdę przydać. Mój mąż ma podobny i latem zawsze jeździ z nim na ryby.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli wybieracie się nad wodę to myslę, że przyda wam się kamizelka ratunkowa. Uważam, że lepiej dmuchać na zimne. Niestety co chwilę słyszy się o jakiejś tragedii dlatego uważam, że warto miec przy sobie kamizelkę oraz koło ratunkowe.

    OdpowiedzUsuń