Leniwy Bug.
Już na początku tego roku snuliśmy z Sikorem plany wodno –
urlopowe. Nie mogliśmy się zdecydować, którą rzeką płynąć. Gdzieś tam w głowie
kołatała się Warta, Liwiec, a może Wisła? Sikor zaproponował Bug. Przytaknąłem
i bez kombinacji decyzja zapadła. O logistykę będziemy się martwić bliżej
wyjazdu. Czas zleciał jak z bicza strzelił i po ustaleniach z Sharanami którzy
chcieli z nami kilka dni popłynąć dzień spotkania wypadł na 24.07.2016 w
Mielniku.
Logistykę zapewnił nam ElTech z QmQm Team, za co bardzo
dziękujemy i obiecujemy się odwdzięczyć, gdy zajdzie taka potrzeba. Bez Lecha
przesunął by się nam dzień wyjazdu.
W każdym razie bezpiecznie przed wieczorem 24.07 meldujemy
się z Sikorem w Mielniku nad Bugiem, gdzie czekają już na nas Basia z Darkiem.
Rozpakowujemy graty z samochodów by uwolnić Leszka, zerkamy na wodę i
okoliczności przyrody po czym rozstawiamy namioty i bierzemy się za kolacyjkę.
Ognisko, toast za spotkanie, panel dyskusyjny i uciekamy spać.
Rano czeka nas
przygoda i nowa rzeka w której moje wiosło nie było moczone.
Poniedziałek – 25.07.2016.
Ruszamy w granicach godz. 10:00.
Pogoda dopisuje aż za
bardzo. Jest ładnie, ale, ale…woda prawie wcale nie niesie. Przed spływem zasięgałem
języka o Bugu i kilka osób porównywało Bug z Wisłą, ale zapewniam, że jedna
rzeka z drugą ma niewiele wspólnego.
Sprawdzamy z Sharanem ile woda ciągnie kajki bez wiosłowania i gps nieubłaganie pokazuje 1,5 km/h. . No to se pomachamy. Z Sikorem mamy czas na spływ do niedzieli.
Dystans został rozłożony w granicach 35 km. dziennie, ale z Sharanami się nie da.
Pierwszego dnia robimy 39,3
km. i lądujemy kilka km. przed Drohiczynem na fajnej,
osłoniętej drzewami łączce na nocleg.
Wtorek – 26.07.2016
Zbieramy się po śniadanku na wodę. Mijamy Drohiczyn
i za
mostem Frankopol - Tonkiele robimy krótką przerwę na …co kto ma ochotę.
Zakupy
uzupełniamy w miejscowości Gródek i w tamtejszym ośrodku pozbywamy się śmieci.
Po krótkich zakupach płyniemy dalej, aż Sharan dostrzega fajne miejsce
noclegowe.
Pora jest jeszcze wcześna, kręgosłupy nie obolałe, ale postanawiamy
zostać. Zamierzony dzienny dystans jest i tak zrobiony z lekkim zapasem więc
nie ma co. Jest fajne miejsce to biwakujemy.
Po przepłynięciu 36,3 km. nocujemy w
okolicach gdzie rzeka Nurzec wpływa do Bugu.
Środa – 27.07.2016
Dziś zdecydowanie Sharan się rozpędził. Złapał wiatr w żagle
i popędził jak Bohun w pola.
Ale po kolei. Rano pogoda słoneczna, ale z czasem słonka
coraz mniej.
Ciepło, ale nie praży. Humory dopisują i płynie się dobrze. Mijamy
miejscowość Nur. W miejscowości Zuzela uzupełnienie zapasów i ciekawostka. W
tejże miejscowości urodził się kard. Stefan Wyszyński.
Po drodze wariujemy
trochę na jednej z wysp i zaznaczamy na niej obecność Menaży 07.
Sharan tworzy
maskotkę spływu.
W miejscowości Brok Darek postanawia odwiedzić sklep i pozbyć
się w mieście śmieci. Basia pilnuje ich kajaka, a my z Sikorem płyniemy dalej
szukać miejsca na nocleg bo pogoda nam się psuje. Zaczyna kropić deszczyk.
Znalezienie tego dnia noclegu nie było prostą sprawą. Brzegi wysokie, łąki
ogrodzone pastuchami.
Jakoś dajemy radę, ale jestem już dzisiejszym dniem
zmęczony. Wyciąganie kajaków na brzeg nie było super łatwe, ale po rozpakowaniu
gratów dajemy radę.
Robimy ognisko i jakoś to zmęczenie ze mnie schodzi. Znów
odpoczynek. Jesteśmy kilka km. za Brokiem w okolicach miejscowości Bojany po
przepłynięciu 54,4 km..
Czwartek – 28.07.2016
Dziś będziemy się niestety żegnać z Sharanami.
Dzień pokaże
gdzie się pożegnamy. Są brane pod uwagę dwie możliwości. Brańszczyk lub
Wyszków. Zobaczymy jak będzie. Zaczyna się zdecydowanie ładny odcinek do
spłynięcia. Było ładnie jak na dużą rzekę, ale d… nie urywało, jak jest teraz w
modzie mówić. Obiektem naszych żartów
był też zapach rozchodzący się w pobliżu okolicznych miejscowości. Chyba
trafiliśmy na jakiś sezon gnojowy, bo czasem wykręcało nocha.
Dziś pogodowo do płynięcia nie jest źle. Słonko za chmurami więc nie dokucza,
ale jest ciepło. Po kilku km. płynięcia postanawiamy z Sikorem się nieco odświeżyć
kąpielą i zrobić małe pranko.
Jak zwykle kończy się na żartach i wygłupach. Po
dopłynięciu do Szumina na zakolu postanawiamy zrobić przerwę na posiłek. Okoliczności
przyrody sprawiają, że wybieramy to miejsce. Jest ślicznie.
Stąd już niedaleko
do Brańszczyka, gdzie Skarany umawiają się z Piwkesem (zabezpieczał im
logistykę) na odbiór ze spływu. W Brańszczyku uzupełniamy zapasy, posilamy się
i z żalem rozstajemy się z Basią i Darkiem.
Komu w drogę temu czas. Zdążyliśmy
ruszyć i dopada nas deszcz. Początkowo płyniemy, ale postanawiamy przystanąć
pod drzewami i troszkę przeczekać. Gdy deszcz nieco ustaje ruszamy dalej. Obawiałem
się czy dopłyniemy do Wyszkowa, ale pogoda się normuje i pozwala płynąć dalej.
Za
Wyszkowem rozglądamy się za miejscówką na nocleg. Znów nie jest łatwo. Powtórka
z rozrywki. Brzegi wysokie i pogrodzone. Kilka razy wysiadamy na rekonesans i
nic z tego. Trzeba płynąć dalej. W końcu dostrzegamy fajną wyspę. Już wiem, że
chcę tu zostać, czekam tylko na akceptację współtowarzysza spływu. Po
obejrzeniu wyspy wyraża zgodę, więc mamy swoją wysepkę na nocleg.
Pogoda się
poprawiła, niebo jest bezchmurne. Rozbijamy obóz, palimy ognisko i zasiadamy do
kolacji. Fantastyczne miejsce. Dziś przepłynęliśmy 46,1 km. .
Piątek – 29.07.2016
Przy śniadaniu zastanawiamy się co robić. Przepłynęliśmy
zbyt dużo km. i właściwie moglibyśmy dziś dopłynąć do mety, ale wcale nam się
nie uśmiecha wcześniej kończyć spływu. Postanawiamy spłynąć do jakiegoś fajnego
miejsca i po prostu tam sobie poleniuchujemy i pobiwakujemy.
W miejscowości
Kuligów uzupełniamy zapasy i dzwonimy do ElTecha po garść informacji na temat
noclegu i tego czy jutro będzie mógł nas odebrać z Zegrza. Leszek proponuje
wpłynąć na starorzecze i tam szukać miejscówki co też uczyniliśmy.
Znajdujemy
bardzo fajne miejsce, ale znajduje nas również burza.
Zabezpieczam znalezione
drzewo tarpem i sam również się obok niego pakuję, co by przeczekać deszczysko.
Deszcz
pada około godziny. Kiedy ustaje, kończymy przygotowanie obozowiska i rozpalamy
ognisko.
Kolacja, panel dyskusyjny oraz koncert w wykonaniu Sikora na drumli.
Co
On grał nie mam pojęcia do dziś dnia. Późnym wieczorem idziemy spać, ale rano
nie musimy się nigdzie spieszyć. Leszek podjedzie po nas dopiero około 17-tej..
Dziś spłynęliśmy 22,7 km.
.
Sobota – 30.07.2016
Szatański plan! Umawialiśmy się, że kończymy spływ w
niedzielę, a mamy sobotę. Ustalamy, że zdzwonimy się z chłopakami z Kajaczek.pl
i jeśli będą nocować w Brzeźcach to jedziemy do nich robić kociołek. Śniadanko,
leniwe pakowanie i spokojnie ruszamy na wodę. Dziś dla nas wyzwanie. Zalew
zegrzyński.
Nieraz nasłuchaliśmy się o falach jakie tworzą tam motorówki i
wiatr. Fakt faktem. Zapierdzielały nieziemsko nie zwracając uwagi na nic.
Oczywiście nie wszyscy, ale sporo było złośliwców. Oswoiliśmy się z kołysaniem
i całkiem sympatycznie się pływało do…czasu aż zaczął wiać wiatr, padać deszcz
i fale zrobiły się jakieś takie pogmatwane.
Dla mnie najgorzej było przy
przystani WAT-u. Fale robiły z moją Carolcią co chciały. Raz do tyłu, raz do
przodu, a i w bok potrafiła odskoczyć. Do tego Sikor odpłynął z przerwy
pierwszy, więc dzieliło nas parę metrów odległości. Poczułem dyskomfort.
Wpłynąłem do przystani na spokojniejszą wodę by złapać oddech. Podpłynął Sikor,
chwilę pogadaliśmy i już razem ruszyliśmy w dalszą drogę. Później Leszek mi
wyjaśnił, że to miejsce zwie się piekiełko. No nie bez powodu.
Dalej już
spokojnie dopływamy w umówione miejsce, a że czasu mamy dużo to robimy kawkę,
czyścimy kajaki i czekamy na naszego logistyka. Lechu dojeżdża, więc pakujemy
się i jedziemy odwieźć go do domku, a sami jedziemy do mnie po kociołek i
lecimy na Brzeźce. Czas nas goni. Jest około 20-tej. Jeszcze zakupy. Wszystko
się udało, chociaż pierwsza miska zupy cebulowej zostaje podana około godz. 1-szej
w nocy.
Dzień zakończony. Spać. Spłynęliśmy 15,1 km. .
Niedziela – 31.07.2016
Po śniadanku pakuję graty do kajaka i czas w drogę. Postanowiłem
wczoraj, że jeszcze spłynę z Brzeźców do Warki. Nieszczęśliwy to dzień.
Niedziela, więc na rzece tyle kajaków co aut na autostradzie. Płyną w miarę
równym tempem zostawiając dwójki za sobą.
Idzie mi dość sprawnie. Dwa km. przed
Warką postanawiam oddać się relaksowi i na liścia dopłynąć do mety. Wieczór i
dzionek super. Teraz czekam tylko na prysznicową kąpiel. Spłynięte 26 km..
Serdecznie dziękuję Sikorowi za motywację i pomysł spływu
Bugiem. Basi i Darkowi za to, że dołożyli starań, aby pojawić się na tym
spływie. Dziękuję Wam za towarzystwo i za dobry humor, którego było pod
dostatkiem. Z osobna dziękuję ElTechowi za pomoc w logistyce. Bardzo nam
chłopie pomogłeś. Jeszcze raz dzięki. Miło mi było również poznać Piwkesa, który
ogarnął logistykę Sharanom, za co jemu również dziękuję. Dziękuję również Rybie
za gotowość pomocy przy logistyce i towarzystwu z kajaczek.pl za sporą dawkę
humoru przy ognisku w Brzeźcach.
Dziękuję również żonie Annie za to, że po ciężkich bólach puściła mnie na ten spływ. Polecam się w przyszłym roku :)
Do zobaczenia na następnym spływie.
Fot.: Sikor, Sharan, Czołg.
Wszystkie zdjęcia ze spływu: https://plus.google.com/u/0/photos/102060327148015288306/albums/6313779727117567313